EDB – duży potencjał, ale co z wykonaniem?

Edukacja dla bezpieczeństwa to przedmiot, który dla większości uczniów jest dodatkową godziną tygodniowo do odhaczenia, nic ważnego.

Rzadko w ogóle używa się jego pełnej nazwy, skrót “EDB” jest znacznie popularniejszy, przez co często zapomina się jakie jest zadanie tego przedmiotu w szkołach. A jakie ono jest? Taką treść znajdujemy w podstawie programowej:

“Edukacja dla bezpieczeństwa służy przygotowaniu uczniów do właściwego zachowania oraz odpowiednich reakcji w sytuacjach stwarzających zagrożenie dla zdrowia i życia. Przedmiot obejmuje różnorodne treści kształcenia z zakresu bezpieczeństwa państwa, treści dotyczące organizacji działań ratowniczych, edukacji zdrowotnej i pierwszej pomocy.”

Dalsze wyjaśnienia sugerują, że z zajęć osoba ucząca się powinna wyciągnąć przede wszystkich umiejętności związane z udzieleniem pierwszej pomocy ORAZ bezpieczeństwa państwa, a wszystko należy doprawić ogólną edukacją zdrowotną. Oczywiście założenia tego programu są dobre: potrafimy pomóc innym, jednocześnie wielbimy bezpieczeństwo, które zapewnia nam państwo i do tego potrafimy profilaktycznie dbać o siebie. Problem jest jedynie taki, że próbując zrobić wszystko na raz, nie da się zrobić nic.

Kwestia takie jak bezpieczeństwo państwa, związane ze zrozumieniem położenia geopolitycznego Polski, i skomplikowanych struktur i organizacji odpowiedzialnych za porządek są ważne, ale czy EDB to miejsce dla nich? Czy wpisuje się to w “zachowania w sytuacjach stwarzających zagrożenie dla zdrowia i życia”? Niespecjalnie, zamiast tego świetnie wpisały się w treści programu “Wiedzy o społeczeństwie”, ponieważ to o bezpieczeństwu społecznym a nie jednostkowym mówimy. Takie zamieszanie z treściami odbiera wagi najważniejszym umiejętnościom, które z EDB powinny zostać wyniesione – ratowanie życia.

Kolejna kwestia, czyli działania profilaktyczne również są nie na miejscu.

Ogromny plus za docenienie znaczenia zdrowia psychicznego (Szkoła 2.0 approved!), ale skrócenie tego to ostatnich podtematów przedmiotu skupionego na czymś całkowicie innym, może bardziej szkodzić niż pomagać. Elementy komunikacji interpersonalnej, zrozumienie stresu i tym podobne to skomplikowane zagadnienia, które mają na osoby uczące się znacznie większy wpływ niż np. sytuacja gwałtownej śnieżycy, dlaczego więc są tak marginalizowane? I oczywiście każde kolejne wtrącenie odbiera wagi najważniejszym umiejętnościom, które z EDB powinny zostać wyniesione – ratowanie życia, sytuacja się ponawia.

Podstawę całego programu stanowi oczywiście edukacja co do zachowań w różnych sytuacjach, ale niestety również to pozostawia wiele do życzenia. Zrozumiałam to ja, po uczestnictwie w kursie pierwszej pomocy zorganizowanym przez firmę zewnętrzną, nie nauczyciela wychowania fizycznego. To czego najbardziej brakuje na EDB to zachęcenia do działania. Na kursie, instruktor powtarzał stale – “nieważne co się dzieje – życie ludzkie jest najważniejsze, jak bije serce to jest dobrze”; nieważne było w tym momencie, że możemy komuś połamać kończyny, że może zostać na stałe osobą z niepełnosprawnością – ważne, że dzięki nam żyje. W szkole zamiast tego przekazywany jest ogrom zasad postępowania w najróżniejszych sytuacjach, inne zestawy zachowań w zależności od wieku czy płci oraz kilka niezwykle przyjemnych wspomnień na temat odpowiedzialności prawnej. Niezwykle zachęcające do ratowania ludzi, prawda? Przeładowanie materiałem (kilka różnych rodzajów opatrunków – serio? kto to zapamięta? a może po prostu wyjaśnić konkretnie kiedy nam chodzi o unieruchomienie a kiedy o zatamowanie krwotoku? jakiś ogólny zestaw zasad?) rezultuje jedynie paraliżem, kiedy dochodzi do realnego zagrożenia. Bo przecież dostałem tylko 3 na koniec z EDB, nie dam rady uratować tego człowieka. Niech ktoś inny to zrobi.

Kto jest zatem winny?

Ciężko winić samą podstawę, ponieważ jest ona standardowo napisana stosunkowo ogólnie – zarzucić można jej jedynie nieaktualność (np. w przypadku zalecenia sztucznego oddychania). Często to wydawcy podręczników dorzucają swoje trzy grosze, by zrobić z uczniów szkół podstawowych znawców ratownictwa medycznego, a w innych przypadkach to nauczyciel jest nadgorliwy. Nieważne jednak gdzie leży wina, naszym obowiązkiem jest przestać bagatelizować ten problem, bo ktoś kiedyś źle napisał program i zapomnieliśmy, że EDB jest w ogóle ważne. Tu chodzi o życie naszych i innych. Jesteś rodzicem? Dopilnuj edukacji swojego dziecka, być może zapisz na kurs zewnętrzny. Jesteś nauczycielem? Porozmawiaj z uczniami i dowiedz się, czy czują się dobrze przygotowani do ratowania życia ludzkiego, jeśli nie, to to zmień. To jest najważniejsza kwestia, jaka z EDB powinna zostać wyciągnięta.

Monika Taciak

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Related Articles

To nie dżuma, to ideologia.

To nie dżuma, to ideologia.

Ponadczasowość ,,Dżumy” i geniusz Alberta Camus zazwyczaj rozpatrujemy w kontekście współczesnej nam pandemii. Zadziwiające podobieństwo wydarzeń uderza w nas i naszą percepcję rzeczywistości. Albert Camus przecież nieprzypadkowo umieścił swoją powieść w bliżej niesprecyzowanym punkcie w czasoprzestrzeni. On wiedział, że to się wydarzy. To nasza świadomość została uśpiona.

czytaj dalej
Życie nie tak słodkie — o zmaganiach osób chorych na cukrzycę

Życie nie tak słodkie — o zmaganiach osób chorych na cukrzycę

Cukrzyca – choroba, która nie tylko wpływa na ciało, ale także na umysł i serce. To codzienne wyzwanie, któremu niektórzy z nas muszą stawiać czoła z odwagą i determinacją. Zazwyczaj cukrzycę poznajemy głównie od strony medycznej, skupiając się na profilaktyce i konieczności rutynowych badań. W efekcie wyobrażenie życia osoby chorej często sprowadzamy do regularnego monitorowania poziomu cukru we krwi i licznych wyrzeczeń. Dziś spojrzymy na ten temat z nieco innej perspektywy. Przyjrzymy się wyzwaniom, możliwościom i innym aspektom, które dowodzą, że cukrzyca nie jest i nigdy nie będzie czymś, co definiuje nas jako ludzi.

czytaj dalej
W pogoni za ideałem … który nie istnieje!

W pogoni za ideałem … który nie istnieje!

Żyjemy w czasach szybkich zmian, możemy je zobaczyć na każdym kroku. Coś, co dzisiaj jest już normą, jeszcze kilka lat temu mogło być tabu — wiwat życie w Polsce, ale już was uspokajam — nie tylko tu świat szybko ewoluuje. Często trafiam na shortsy na Faceboku i YouTubie o przemijaniu, a dokładniej o standardach piękna i modzie, mimo że ja nie należę do tych „modnych”. Oglądając je, możemy mieć wrażenie, że odkąd istnieje „showbiznes” na czele z Hollywood to nasze życie jest ukierunkowane w pewien sposób. Dlaczego tak uważam i dlaczego mnie to tak bardzo boli?

czytaj dalej