Dlaczego powstanie w Weselu nie może nawet wybuchnąć? Dlaczego pomimo upływu czasu inteligencja nie potrafi zapomnieć krzywd wyrządzonych ich przodkom przez chłopów?
I to wcale nie jest o Weselu.
„Wina ojca idzie w syna;
niegodnych synowie niegodni;
ten przeklina, ów przeklina – ród pamięta, brat pamięta, kto te pozakładał pęta i że ręka, co przeklęta była swoja.” – Dziennikarz
Czego można byłoby się po nas spodziewać? Od lat żyjemy przeszłością, symbolami, historią, rozpamiętujemy wszelkie scenariusze, analizujemy sytuacje w poszukiwaniu logiki i sensu życia. Doszukujemy się schematów, przyczynowości wydarzeń, które dopiero z perspektywy czasu układają się w sensowną całość. Nie tylko nie potrafimy wziąć odpowiedzialności za naszą przeszłość, ale przede wszystkim za naszą TERAŹNIEJSZOŚĆ. Kiedy życie rozgrywa się przed naszymi oczami, obwiniamy każdego i tłumaczymy sobie to wszystko przekleństwem, które postanowiło dotknąć akurat nas. Dlaczego nieszczęśliwe scenariusze fortuny zawsze realizują się w naszym życiu? Kto postanowił zgotować nam tak tragiczny los? Cóż, przykro mi to mówić, ale subtelnie podpowiem, że to my sami – ,,I że ręka, co przeklęta była swoja”. Wchodzimy nieświadomie w rolę ofiary, aby poczuć całym swoim ciałem, że jesteśmy tak poszkodowani i pokrzywdzeni przez los, że należy nam się przecież odszkodowanie — sprawiedliwość musi nadejść w końcu dla nas! Czekamy na ocalenie, a jeśli samo oczekiwanie okazuje się niewystarczające, podejmujemy stanowcze kroki, wzbudzając w innych współczucie w naszą stronę oraz odrazę do tego, jak wielka tragedia nas dotknęła. Wielokrotnie nasz własny komfort i przerzucenie odpowiedzialności staje się najwygodniejszym rozwiązaniem z sytuacji, ale czy najlepszym?
Co nas tak naprawdę ogranicza? Gdyby spojrzeć na jednego z bohaterów „Wesela”, Czepca, okazuje się, że jest to człowiek niezwykle energiczny, silny pod względem fizycznym i psychicznym, gotowy jest nawet do podjęcia walki, czy bójki w słusznej sprawie. Dlaczego w takim razie tego nie wykorzystuje? Zanim przejdziemy do odpowiedzi, zastanówmy się, ile razy byliśmy w sytuacji, gdy chcieliśmy zgłosić się na lekcji, bo przecież znaliśmy odpowiedź, ale tego nie zrobiliśmy? Bo przecież znajdzie się ktoś inny, kto odpowie na to pytanie lepiej, prawda? O ile w tym przypadku, możemy po prostu, kolokwialnie mówiąc, machnąć na to ręką, tak w sprawie wywołania powstania, czy morderstwa Kitty Genovese ciężko o chłodne spojrzenie na sytuację. Im większa liczba osób, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś wyjdzie przed szereg — w ten właśnie sposób kilkadziesiąt świadków morderstwa dziewczyny naiwnie wierzyło, że już za chwilę pojawi się rycerz na białym koniu, kiedy w tym właśnie momencie Kitty nabierała swoje ostatnie wdechy powietrza tego świata. Tak samo dzieje się w przypadku „Wesela” – jest tyle osób, przecież ktoś weźmie odpowiedzialność za naszą wspólną przyszłość! Jesteśmy przekonani, że istnieją wybrańcy, zwykli ludzie i my, jako ci, którzy są przeklęci przez los i nie są zdolni do dokonania wielkich rzeczy. Możemy wziąć odpowiedzialność za nasze działania i żyć życiem ‘’wybrańców’’ lub resztę swojej egzystencji poświęcić analizie stopnia, w jakim zatracony jest nasz los.
„Niech na całym świecie wojna
Byle polska wieś zaciszna
Byle polska wieś spokojna.” – Dziennikarz
Egoizm, obojętność, apatia — tymi trzema słowami najtrafniej ocenić można słowa Dziennikarza, który swoją drogą, nie podejmuje nawet żadnych działań na rzecz tej jakże ‘’ukochanej’’ polskiej wsi (której wydaje się tak oddany). Nie zależy mu tak naprawdę na szczęściu, dobru na świecie, nie zależy mu nawet na ojczyźnie — jedyne, o co się martwi, to o swój własny komfort, za który nawet sam nie potrafi wziąć odpowiedzialności. Jak wiele razy mówimy o swoich marzeniach, ale nie robiąc nic w tym kierunku, w głębi duszy czekamy na spektakularny moment, który odmieni bieg naszej historii? Myślimy, że sukces i kraina szczęśliwości po prostu pewnego dnia magicznie pojawią się w naszym życiu, a tymczasem umieramy z żalem i tęsknotą za niespełnionymi pragnieniami. Podobnie jak Radczyni, która jest na Weselu wyłącznie ze względu na to, że ,,tak wypada”, nie podejmujemy samodzielnie decyzji — cenimy bardziej walidację otoczenia niż własne wartości i przekonania. Nie mamy odwagi żyć, tak jak chcemy, więc decydujemy się na obojętność i bierne oczekiwanie na śmierć. Z jednej strony ufamy innym bardziej niż sobie, ale nie dajemy nikomu przyzwolenia na doświadczenie poczucia odpowiedzialności. Ograniczamy nauczycieli, ich inwencję twórczą i tworzymy (anty)autorytet belfra, który sam nie potrafi krytycznie myśleć, podjąć samodzielnie żadnej sensownej decyzji oraz musi pogodzić się ze swoim poddaństwem wobec systemu. Produkujemy na masową skalę idealnych pracowników, którzy już wiedzą, że nie istnieje coś takiego, jak poczucie odpowiedzialności za siebie, bo przecież nie oni decydują o swoim własnym losie — to byłoby niedorzeczne i nierozsądne.
Czego możemy się więc nauczyć z „Wesela”?
- „Jeśli potrzebujesz pomocy, wywołaj tylko jedną osobę — reszta pójdzie za nią”.
- Nie jesteś ofiarą, czy przekleństwem. Od Ciebie zależy Twoje własne życie.
- Im więcej osób w grupie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś wyjdzie przed szereg, więc działaj i nie czekaj na rycerza na białym koniu.
- Skup się na teraźniejszości, a nie na rozpamiętywaniu przeszłości. Jej już nie zmienisz, żyjesz teraz.
W jaki sposób można rozwijać w sobie poczucie odpowiedzialności?
- Zacznij prowadzić swój planer, kalendarz, listę rzeczy do zrobienia i trzymaj się ich.
- Stwórz listę rzeczy do zrobienia w zgodzie ze swoimi wartościami i priorytetami.
- Jeśli musisz zrobić coś ważnego, powiedz komuś o tym i dotrzymaj obietnicy.
0 komentarzy