IB – z czym to się je? Czy warto?

IB, czyli International Baccalaureate (matura międzynarodowa) to ścieżka edukacyjna na poziomie licealnym, która oferuje unikatowy (a przynajmniej ekstremalnie różny od polskiego) program nauczania. Niestety nie jest to opcja oferowana w wielu miejscach w Polsce, a z tego powodu jest często niezrozumiała, nieznana, odpychająca lub też na odwrót – zachęca osoby, które się w niej potem nie odnajdują. Jak zatem zdecydować czy jest to dokładnie to, na czym chcemy spędzić dwa tak istotne lata życia?

Co to w sumie to ‘ajbi’?

Jako uczeń IB wybierasz sobie 6 przedmiotów, 3 na poziomie rozszerzonym oraz 3 na poziomie podstawowym (ewentualnie proporcja 4:2 jeśli jesteś otwarty na wyzwania). Do dyspozycji masz 6 grup przedmiotowych (w większości szkół niestety jest to 5, bez grupy Arts, ze względu na małą popularność), co daje niesamowitą możliwość złożenia programu zgodnie z własnymi zainteresowaniami, zamiast wpisywać się w tradycyjne polskie humany, biol-chemy i mat-fizy.

Dodatkowymi elementami są ToK, CAS i EE; Theory of Knowledge to w pewnym sensie filozofia nauki, CAS to skrót od Creativity, Activity, Service, gdzie jesteś zobowiązany wykonywać czynności sportowe, kreatywne i wolontariackie przez okres 18 miesięcy łącznie, a także wykonać jeden większy projekt, a EE to skrót of Extended Essay, dłuższa praca pisemna (4000 słów) na wybrany temat, taki mini licencjat.

Egzaminowanie wiedzy

W przypadku IB nie da się odseparować wad od zalet, ta sama cecha dla jednej osoby może być pozytywną stroną programu, a dla drugiej może zamienić te dwa lata w piekło. Jednym z takich spornych gruntów jest sposób egzaminowania wiedzy, ponieważ matura IB jest znacznie bardziej rozbudowana od tej polskiej. Po pierwsze pisze się ją z każdego przedmiotu, a egzamin z każdego przedmiotu składa się z przynajmniej dwóch różnych arkuszy pisanych w osobnych dniach.

Dla jednych minus, bo dłuższy okres stresu, trzeba się skupiać na aż sześciu dyscyplinach i wizja dwóch tygodni ciągłych egzaminów brzmi przerażająco. Dla innych plus, bo wyższa motywacja, jak jeden arkusz pójdzie kiepsko, to można nadrobić drugim, większa różnorodność zadań i lepszy (czy na pewno?) wskaźnik efektywności nauki.

Dlaczego IB jest tak pracochłonne?

Odpowiedź jest bardzo prosta – bo egzaminy to nie wszystko. Nie wystarczy napisać matury na końcu drugiego roku by zdać, każdy przedmiot wymaga oddzielnej indywidualnej pracy naukowej, a dodatkowo piszesz wcześniej wspomniany Extended Essay (łącznie 7!!). W teorii na wszystkie te zadania powinien być wydzielony czas lekcyjny, w praktyce jednak okazuje się, że wakacje przed klasą maturalną służą głównie nadrabianiem zaległości, bo wrzesień straszy stosem deadlinów. Skoro minusy zostały już w dużej mierze opisane (duuuużo pracy), to nie można pominąć też plusów.

Przede wszystkim taki sposób kształcenia jest znacznie bardziej holistyczny, nie chodzi tylko o posiadanie wiedzy, ale także umiejętność jej wykorzystania, np. przy projektowaniu aparatu badawczego do przedmiotów ścisłych czy dogłębnym analizowaniu wiekowych źródeł na historię. Uczeń ma możliwość lepszego zrozumienia na czym polega praca naukowa w danej dziedzinie na bardzo wczesnym etapie i uniknąć potem wybrania niewłaściwego kierunku (w moim przypadku było to skreślenie biologii z listy marzeń, nie mój typ badań). Dodatkowo jest to przedsmak nauczania uniwersyteckiego, przez co można się znacznie szybciej przestawić na inny tryb nauki.

Poza pracą nad badaniami przedmiotowymi, ogromnym pochłaniaczem czasu jest też ToK i CAS. Nie da się im odmówić bycia interesującym i przydatnym dodatkiem, dyskusje na lekcjach Theory of Knowledge potrafią być niesamowicie pochłaniające, a uczniowie z nich wychodzący mają głowę pełną nowych pomysłów; CAS z kolei pozwala zastąpić konwencjonalne lekcje WF ulubionym sportem, a zakres akceptowanych wyborów jest ograniczony niemalże tylko wyobraźnią ucznia (siłownia, sporty zespołowe, sztuki walki, ścianka wspinaczkowa, jogging, yoga to tylko kilk najpopularniejszych wyborów), a dodatkowo motywuje nas do rozwijania pasji kreatywnych i aktywność wolontariackich, a dodatkowo możemy dzielić się tym z innymi i otrzymać wsparcie ze strony szkoły i naszego opiekuna, kiedy coś nam nie wychodzi.

Wszystko to dokłada do efektu holistycznego wykształcenia, po którym prezentujesz nie tylko wymagany procent wiedzy, ale także zrozumienie tematu, umiejętność praktycznego zastosowania, wysoką kulturę fizyczną, dużą kreatywność, bezinteresowność oraz niepowtarzalne spojrzenie na świat, wzbogacone myślami z lekcji ToKu.

Podsumowując…

Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć czy do IB warto iść czy nie. Na pewno nie jeśli twoją jedyną motywacją jest wyjazd za granice czy korzystne przeliczniki maturalne (ocenę 7 na koniec dostajesz od ok. 85% z egzaminu, a większość uniwersytetów przelicza to na 100% polskiej matury). IB jest wspaniałą opcją dla każdego, kto jest w stanie poświęcić dużą część młodości na edukację wykraczającą poza znane nam ramy i wyróżnienie się na tle innych.

Rozważając wybranie takiej ścieżki przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie na ile ważne jest dla ciebie szkolnictwo formalne i tradycyjne dziedziny dostępne w szkołach (oraz te trochę mniej tradycyjne w Polsce, np. psychologia czy ekonomia oferowane w programie IB), a na ile chcesz rozwijać inne pasje. A może chcesz kształcić się w tylko jednej dziedzinie, na przykład informatyka i być w niej najlepszym specjalistą?

Ja osobiście nie żałuję żadnej chwili spędzonej w IB, nauczyłam się więcej niż myślałam, że to możliwe i nie chodzi mi tutaj o wiedzę ściśle naukową, a raczej o umiejętność zarządzania czasem, organizację nauki, samodzielność w podejmowaniu decyzji czy hierarchizowanie wartości. Miałam również okazję spędzić rok w tradycyjnym polskim programie (nie pre-IB) i nie ma żadnego porównania jeśli chodzi o wykształcenie tych właśnie zdolności. Jednak nie

jest to sytuacja czarno biała i znam równie wiele osób równie zadowolonych, co osób, dla których IB było jednym z gorszych wyborów życiowych. To potwierdza tezę, że taka decyzja powinna być podejmowana indywidualnie, ponieważ każdy jest inny, a wrażenia mogą być ekstremalnie różne.

Monika Taciak

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Related Articles

To nie dżuma, to ideologia.

To nie dżuma, to ideologia.

Ponadczasowość ,,Dżumy” i geniusz Alberta Camus zazwyczaj rozpatrujemy w kontekście współczesnej nam pandemii. Zadziwiające podobieństwo wydarzeń uderza w nas i naszą percepcję rzeczywistości. Albert Camus przecież nieprzypadkowo umieścił swoją powieść w bliżej niesprecyzowanym punkcie w czasoprzestrzeni. On wiedział, że to się wydarzy. To nasza świadomość została uśpiona.

czytaj dalej
Życie nie tak słodkie — o zmaganiach osób chorych na cukrzycę

Życie nie tak słodkie — o zmaganiach osób chorych na cukrzycę

Cukrzyca – choroba, która nie tylko wpływa na ciało, ale także na umysł i serce. To codzienne wyzwanie, któremu niektórzy z nas muszą stawiać czoła z odwagą i determinacją. Zazwyczaj cukrzycę poznajemy głównie od strony medycznej, skupiając się na profilaktyce i konieczności rutynowych badań. W efekcie wyobrażenie życia osoby chorej często sprowadzamy do regularnego monitorowania poziomu cukru we krwi i licznych wyrzeczeń. Dziś spojrzymy na ten temat z nieco innej perspektywy. Przyjrzymy się wyzwaniom, możliwościom i innym aspektom, które dowodzą, że cukrzyca nie jest i nigdy nie będzie czymś, co definiuje nas jako ludzi.

czytaj dalej
W pogoni za ideałem … który nie istnieje!

W pogoni za ideałem … który nie istnieje!

Żyjemy w czasach szybkich zmian, możemy je zobaczyć na każdym kroku. Coś, co dzisiaj jest już normą, jeszcze kilka lat temu mogło być tabu — wiwat życie w Polsce, ale już was uspokajam — nie tylko tu świat szybko ewoluuje. Często trafiam na shortsy na Faceboku i YouTubie o przemijaniu, a dokładniej o standardach piękna i modzie, mimo że ja nie należę do tych „modnych”. Oglądając je, możemy mieć wrażenie, że odkąd istnieje „showbiznes” na czele z Hollywood to nasze życie jest ukierunkowane w pewien sposób. Dlaczego tak uważam i dlaczego mnie to tak bardzo boli?

czytaj dalej